Blanka, co ty najlepszego zrobiłaś?
Nie wie jak ma jej pomóc. Krzykiem nakazując jej żeby zadzwoniła do Marcina mając nadzieję, że to pomoże. Jednak ona go nie słyszy. Nie docierają do niej jego słowa, ani jego prośby, ani jego groźby. Lekko chwiejnym krokiem brunetka idzie w stronę niewielkiej komody stojącej przy jednej ze ścian. Opierając się o nią dłońmi spogląda na zdjęcia poustawiane na blacie… ich zdjęcia. Zakochani, szczęśliwi, beztroscy –tacy byli dawniej, a teraz jego już nie było. Mieli dożyć ze sobą późnej starości, a tymczasem los okrutnie z nich zakpił. Zabierając Michała przyczynia się do tego, że z dnia na dzień jakaś część Blanki odumiera.
Królewno.
Jej długie, smukłe palce ostrożnie muskają jedną z ramek. Biorąc ją w dłonie kobieta mocno przytula fotografie do swoich piersi… jego fotografię. Po jej lekko zaróżowionych policzkach powoli toczą się kolejne kropelki słonej cieczy. Zagryzając wargi brunetka próbuje stłamsić szloch jednak po chwili w po całym pomieszczeniu roznosi się jej głośny płacz.
Skarbie, proszę cię zadzwoń do Marcina. Proszę.
Jest bezradny. Może jedynie patrzeć jak kobieta, którą kocha powoli umiera; jak w jej pozbawionych blasku tęczówkach gaśnie życie; a z ciała z każdą sekundą ulatuje niewielka cząstka duszy.
Ty musisz żyć, Blanka! Nie możesz się poddać!
Zawsze o nią walczył, więc teraz nie może pozwolić, aby tak po prostu się zabiła. Cztery lata temu jej się nie udało i dzisiejszego dnia też do tego nie dopuści. Ona musi żyć… dla niego.
Królewno, walcz.
Brunetka nieporadnie odkłada ramkę ze zdjęciem na blat komody, przy okazji niechcący potrącając inne fotografie. Jedna z nich, stojąca najbliżej krawędzi, upada na podłogę. Rozbite szkło rozsypuje się dookoła. Blanka nie reaguje. Jej delikatne ciało osuwa się na ziemie.
Nie, skarbie! Nie!
Michał próbuje ją złapać, jednak jej wątła sylwetka przelatuje mu przez ręce. Opadając na ziemie, brunetka traci przytomność. Bąkiewicz momentalnie klęka obok niej. Opuszkami palców dotyka jej mokrego od łez policzka.
Blanka, nie możesz umrzeć! Nie pozwalam ci na to!
Krzyczy, lecz jego nawołania odbijają się głuchym echem od ścian pomieszczenia. Nikt nie ma prawa go usłyszeć, w końcu nie istnieje w ich świecie… on nie żyje. Umarł, a teraz musi patrzeć jak Blanka powoli gaśnie. Po raz kolejny targnęła się na własne życie, żeby móc być z nim.
Musisz żyć, Królewno.
Jest przecież Marcin. To właśnie on miał jej pokazać, że w życiu można kochać więcej niż tylko jedną osobę. Dzięki niemu Blanka miała ponownie zobaczyć wszystkie barwy świata, a tymczasem teraz, kiedy ona go najbardziej potrzebuje, Możdżonek unosi się jakąś chorą ambicją. Raz został skrzywdzony, więc teraz kiedy Maj okazała się być nieczuła na jego wyznanie postanowił tak od razu się poddać. Duma już raz zniszczyła wielką miłość, teraz nie może być podobnie. To tak nie może się skończyć, tym bardziej, że Bąkiewicz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Blanka czuje coś do środkowego. To jeszcze nie jest jakieś wielkie uczucie, ale z czasem może przerodzić się w coś wspaniałego. Warunek jest tylko jeden – ona musi żyć!
Wytrzymaj to, królewno. Błagam cię, wytrzymaj.
Wrzucając torbę treningową do bagażnika samochodu Marcin mocno zatrzaskuje klapę. Jest wściekły. Zajmując miejsce kierowcy momentalnie włącza radio na cały regulator, mając nadzieję, że dobiegająca z głośników muzyka zagłuszy jego myśli. Tęskni za nią, tak bardzo chcę znów poczuć miękkość warg brunetki na swoich; subtelny dotyk jej smukłych palców i delikatny zapach ulubionych perfum. Kocha ją… tak samo mocno jak on.
Marcin, pomóż jej!
Siedząc na miejscu pasażera Bąkiewicz nerwowo próbuje zwrócić uwagę Możdżonka. Krzyczy, jednak wie, ze środkowy i tak go nie usłyszy. Musi wymyślić coś, aby pomóc Blance. Nie może przecież dopuścić, żeby umarła.
Zrób coś!
Zdesperowany brunet drżącymi dłońmi odgarnia włosy, które opadają mu na czoło. Chociaż nie czuł ich nieprzyjemnego „smyrania”, nagle sama świadomość zaczyna działać mu na nerwy. Nie ma pojęcia, jak ma nakierować Marcina, aby ten pojechał do mieszkania Blanki.
Skup się, Bąkiewicz!
Musi zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Chociaż nie wie do jakiego stopnia może się posunąć, musi spróbować. Przymrużając powieki skupia całą swoją uwagę na radiu. Bezgłośnie powtarzając imię brunetki nawet na chwilę nie spuszcza wzroku z urządzenia. I po chwili z głośników wydobywa się piosenka… jej ulubiona piosenka… Lifehouse „Storm”.
- Co jest? – Możdżonek próbuje wyłączyć radio, jednak w aucie cały czas słychać głos Jasona Wade – No co jest, do cholery?!
Mija kilka sekund dopóki Marcin orientuje się co to za utwór.
- Blanka. – szepce – Możdżon, ty kretynie!
Nie zastanawia się już dłużej. Pewnie naciskając pedał gazu, z piskiem opon, siatkarz odjeżdża spod bełchatowskiej hali. Michał uśmiecha się delikatnie pod nosem. Udało się. Nawet nie zdawał sobie sprawę jakich rzeczy jest w stanie dokonać. Wcześniej zbyt bardzo był wściekły na los, żeby zastanawiać się jakie „umiejętności” nabył w swoim nowym świecie.
Pośpiesz się, Marcin. Mamy mało czasu.
Możdżonek, jakby instynktownie, przyśpiesza. Dystans, który na co dzień zajmował mu około 15 minut jazdy samochodem, dzisiaj wynosił o połowę krócej. Zatrzymując się przed blokiem, w którym mieszka brunetka, siatkarz nie sili się nawet na zamknięcie samochodu pilotem. Wbiegając po kilka schodków w parę sekund znajduję się pod drzwiami jej mieszkania. Widząc, że są niezamknięte nerwowo puka w nie, od razu otwierając je szerzej.
- Blanka?! Jesteś w domu?! – ostrożnie wchodząc do środka siatkarz rozgląda się dookoła – Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem. Musiałem to wszystko sobie przemyśleć. Blanka?
Szybciej!
Wchodząc do salonu środkowy momentalnie dostrzega nieprzytomną kobietę.
- Blanka?!
Podbiegając do niej, ostrożnie ujmuję jej wątłe ciało w swoje silne, duże ramiona. Dopiero teraz zauważa niewielkie opakowanie tabletek i do połowy opróżnioną butelkę alkoholu.
- Cholera! Co ty najlepszego zrobiłaś, Blanka?!
Marcin, drżącymi palcami, sprawdza puls. Wyczuwając delikatne bicie oddycha z ulgą. Pewniej chwytając kruchą sylwetkę brunetki w swoje objęcia, wyciąga z kieszeni spodni komórkę.
- Wytrzymaj to królewno. Błagam cię, wytrzymaj. – jego ciepłe wargi delikatnie muskają jej chłodne czoło…
***
Witam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Większego kiczu wymyślić się chyba nie dało. Z początku miałam koncepcje na ten odcinek, a potem im dalej w las tym szło mi gorzej. Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie to do końca zniszczę te opowiadanie. Miałam pojawić się tu jeszcze przed świętami, ale oczywiście nie wyszło. Przepraszam, jeszcze raz. Ale ostatnie tygodnie mam tak zaganiane, że naprawdę nie wiem w co ręce włożyć. Na nic nie mam czasu, wszyscy coś ode mnie chcą… a sesja zbliża się wielkimi krokami. Mam nadzieję, ze przed tym „cudownym, studenckim czasem” uda mi się tu jeszcze wpaść z kolejną częścią. Pozdrawiam
Ty to jednak nie umiesz wytrzymać bez dramaturgii. Uwielbiam w tym opowiadaniu, że piszesz to z perspektywy Michała, który obserwuje swoją ukochaną z góry... Ten rozdział ma coś magicznego, dlatego jest jedynym z moich ulubionych. I ta piosenka... idealnie pasuje.
OdpowiedzUsuńBlanka musi żyć! Bo przecież nie skrzywdziłabyś ponownie Marcina... Wystarczy, że Hanka już raz to zrobiła.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
nie wiem o jaki kicz ci chodzi? Mi się bardzo rozdział podoba i naprawdę nie wiem co ty od niego chcesz. Mam nadzieje, że Marcin pojawił się w porę i zdąży zawiadomić pogotowie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Matko z ojcem, klękajcie narody... jaki kicz, ja się pytam? Poryczałam się jak bóbr! A ostatnio ciągle słucham Lifehouse, więc i "Storm" znalazło się na mojej playliście. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zaczęłam pociągać nosem... Nie zabijesz jej, prawda? Przecież tak niewiele zostało do końca, Blanka musi przeżyć. I związać się z Marcinem, to przede wszystkim. Może jeszcze nie do końca jest świadoma swoich uczuć, gdyż ból po stracie Miśka jest dalej niewiarygodnie silny. Ale on jej pomoże...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i ściskam, moja Droga - z nadzieją, że w następnym rozdziale wszystko będzie już w nieco jaśniejszych barwach.
Anna.
/Bądź/
jak to jest kicz to chyba trzeba będzie zmienić jego definicje. Ja jestem chora ale uwielbiam takie rozdziały, takie na granicy życia i śmierci. Bezradny Bąkiewicz który musi patrzeć jak życie ucieka z jego ukochanej, a jednak nie tak bezradny bo potrafił w jakiś sposób wpłynąć na to by Marcin przypomniał sobie o Blance o tym by tak łatwo nie rezygnować. Mam nadzieję że ją odratują a tym samym Marcin dostrzeże że jest o kogo się starać
OdpowiedzUsuńTa piosenka idealnie się wkomponowała w ten odcinek... Mam nadzieję, że Blance się nic nie stanie, i Marcin w porę ją znalazł. Rozumiem,że brakuje jej Bąkiewicza,ale jego już nie ma. Za to jest Marcin.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
kochana, to jest piękne. siedzę i ryczę!! mam nadzieję, że Blanka przeżyje. musi!!nie może umrzeć, bo jako samobójca nie spotka Michała tam u góry!! ale nie umrze, prawda??!!
OdpowiedzUsuńMożna mówić, że osoby popełniające samobójstwo mają coś nie tak z głową, ale moim zdaniem tak łatwo nie powinno się ich osądzać. Blanka nie widzi teraz sensu życia, bo jej ból po stracie Michała przesłania wszystko i nie może sobie z tym poradzić, ale Marcin na pewno zdąży na czas i pokaże jej, że może jeszcze raz żyć pełnią życia, tak jak u boku Bąkiewicza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;***
To nie jest żaden kicz, wręcz przeciwnie i szczerze zakochałam się w tym rozdziale. Bo jako kolejny idealnie pokazuje jak oni się kochają. Michał musiał bezradnie patrzeć jak z jego ukochanej uchodzi życie ale na szczęście nie odpuścił i potrafił w jakiś sposób wpłynąć na Marcina i na to, żeby pomyślał o Blance. Pojawił się w ostatnim momencie i miejmy nadzieje, że uda się uratować Blankę. Może dla niej życie straciło sens ale naprawdę ma dla kogo żyć. Nawet jeśli teraz jest to trudne to ma Marcina i mam nadzieje, że w końcu pozwoli mu zając ważniejsze miejsce w jej życiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Marcin na prawdę ją kocha i ma nadzieję, że jego miłość wystarczy aby Blanka wróciła i otworzyła sia na świat.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł! Co nagle to po diable. I takie tam inne przysłowia są jeszcze. Cieszę się, że Możdżonek dojechał na czas. Ona musi żyć. Ona musi żyć dla niego. Ona go lubi, trochę bardziej niż normalnie ale lubi, a to się liczy. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Michałowi udało się nakierować Marcina. Oby teraz wszystko dobrze się skończyło. Oby z Blanką było wszystko w porządku. I żeby uświadomiła sobie że może pokochać kogoś równie mocno jak Bąkiewicza. Ona zasługuje na szczęście.
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
pozdrawiam;***
Przepraszam, jeśli to jest kicz, to to co ja piszę, jest w ogóle do niczego. Blance musi wystarczyć miłość Marcina, bo to, że ona przeżyje jest oczywiste.
OdpowiedzUsuńNie wymyślaj, Tea, tylko pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńMatko, Bąku działa cuda ;) wykombinował! Zaingerował w świat zewnętrzny! I Marcin pojechał i znalazł Blankę.
Biedna ona, pogrążyła się w tym smutku, rozpaczy, nie dopuściła nikogo. Zamknęła się na Marcina i co? Nic dobrego z tego nie wyszło. Ona go potrzebuje :)
Pozdrawiam
Ty mi się kobieto uspokój :) ładnie masz pisać a nie :) proszę dla nas tworzyć :) jezu chcesz żebym zawału dostała? Blanka...ona ma żyć i nie chcę żeby było inaczej- ona tak strasznie kocha Michała- ale jego już nie ma- on nie żyje, a ona musi się otrząsnąć i dostrzec, że nie jest sama na tym świecie, że komuś na niej zależy-dzięki Ci Panie za Marcina i za Bąka, który czuwał nad wszystkim...i oby wszystko było dobrze :) cudownie :)
OdpowiedzUsuń